Tomasz Kajetan Węgierski (1756-1787) – już w wieku 20 lat był znanym tłumaczem i poetą. Jest to zjawisko godne uwagi, gdyż w Oświeceniu wszyscy znani poeci debiutowali po trzydziestce. Występował przeciwko wynaturzeniom życia społecznego. Jego atakom podlegali zamożni (którzy według niego byli winni wszystkim wynaturzeniom).
W 1778 roku wywołał skandal satyrycznymi Portretami pięciu Elżbiet. Lubił pokazywać swoją niezależność, w końcu wygnany z kraju. Franciszek Zabłocki pożegnał go:
,,Nie dość to dobrze pisać. Kto ma twarde krzyże,
Kto się kłaniać umie, głodny łapę liże.
Nadstawiaj się, pochlebiaj, łżyj, nieś dym i modły,
Byłeś dolą poprawił, bądź choć na czas podły!”
Po wygnaniu udał się do Berlina, następnie: do Włoch, Paryża, Stanów Zjednoczonych, Irlandii, Anglii, Holandii, Szwajcarii, zmarł w Marsylii. Ostatnie lata życia spędził na romansach i hazardzie, z czego zdawał sobie sprawę. Lecz zawsze miał czas na lekturę.
Węgierski był wykorzenionym szlachcicem, zarabiał na życie własnymi umiejętnościami, jest przedstawicielem kształtującej się inteligencji polskiej. Zauważał występki ludzi, uważał, że społeczeństwo jest morzem zła, jedynie jednostki są dobre. W wierszu do Naruszewicza pisał: ,,rodzaj ludzki zły jest”, a w utworze ,,Obywatel prawy” ukazuje człowieka na tle rzeszy niegodziwców.
Autor obnosił się ze swoją dumą człowieka wolnego i drwił z bogactw, ale jego pogarda bogactwem miesza się z zawiścią. Sam, pomimo pochwał skromności i cnoty, marzył o życiu w dostatku i pławieniu się w rozkoszach.
Krytykował także Kościół oraz duchownych, bardziej ośmieszając, niż argumentując. Po wyjeździe z kraju prawdopodobnie przestał pisaća wiersze, być może ostatnią jest strofa Na ścianie La Grande – Chartreuse. Jak czytamy, autor nadal trwa przy swoich przekonaniach, lecz tym razem pisze o nich poważnie, dopuszczając myśl, że przyczyną niedowiarstwa jest brak uczuciowości religijnej:
Ani Nieba nadzieja, ani Piekła trwoga
Zmienić myślenia mego nie zdoła sposobu,
Z ochotą bym tu jednak żył i wszedł do grobu,
Gdyby mię kto nauczył wierzyć w Pana Boga.
Dla Węgierskiego poezja nie miała wartości nadrzędnej, traktował ją jak rodzaj ekspresji. Nie interesował się problemami ludzi, jedynie swoimi, nie tworzył także dla potomnych, lecz dla współczesnych sobie.
Poeta odrzucił wychowawczą i edukacyjną rolę literatury, odmiennie traktował uczucia, nie wierzył w racjonalny ład świata. Do klasycyzmu zbliżały go stylistyczne cechy jego utworów. Niekonwencjonalne są także jego bajki. Sporo w jego poezji sprzeczności i niedostatków, uczuciowość jest uboga.
Jego następcy to: Jan Ancut, Jan Czyż, Jan Drozdowski, także wiele mu zawdzięcza Jakub Jasiński.
Ignacy Krasicki (1735-1801) – powszechnie uznawany za najwybitniejszego pisarza Oświecenia, zajmuje on miejsce między Mickiewiczem a Kochanowskim, pomimo krytyki ze strony innych pisarzy. Był biskupem, jego urok osobisty oraz inteligencja i łatwość nawiązywania kontaktów sprawiły, że był przyjacielem monarchów. Redaktor i publicysta Monitora.
Jego najlepszy okres w tworzeniu literatury przypada na lata 1775-1780 roku. Wtedy to powstały:
Myszeida
Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki
Monachomachia
Historia na dwie części podzielona
Bajki i przypowieści
Satyry
Wojna chocimska
Antymonachomachia
Kilka komedii, liczne wiersze
Przygotowanie dwutomowego wydawnictwa encyklopedycznego pt. Zbiór potrzebniejszych wiadomości.
Później jego impet twórczy zmalał, ale Krasicki nadal tworzył, spod jego pióra wyszły:
· Pan Podstoli
· Wiersze z prozą
· Listy poetyckie
· Bajki nowe
· Powieści wschodnie
· Rozmowy zmarłych
· Uwagi
· Listy o ogrodach
· Powieść prawdziwa o narożnej kamienicy w Kukurowcach
Krasicki był człowiekiem wielkiej pracy, chociaż był także nazywany ,,dzieckiem szczęścia”. Potrafił on napisać w kilka dni ogromy poemat historyczny na zamówienie (Wojna chocimska). Nie jest to, co prawda, utwór idealny, ale niewiele można mu zarzucić. Brak w nim życia, patosu, postaci są papierowe, ale wynika to z ograniczeń wyobraźni twórczej autora.
Książe Biskup Warmiński nie musiał czekać na docenienie jego talentu pośmiertnie, już za życia, przez współcześnie mu żyjących był doceniany. W roku 1774 napisał Hymn do miłości ojczyzny, który był zwiastunem jego świetnego okresu. Stał się on najpopularniejszym wierszem w Polsce niemal z dnia na dzień:
Święta miłości kochanej ojczyzny,
Czują Cię tylko umysły poczciwe!
Dla ciebie zjadłe smakują trucizny,
Dla ciebie więzy, pęta nie zelżywe.
Kształcisz kalectwo przez chwalebne blizny,
Gnieździsz w umyśle rozkoszy prawdziwe.
Byle cię można wspomóc, byle wspierać,
Nie żal żyć w nędzy, nie żal i umierać.
Po tej patetycznej introdukcji Krasicki zaczął pisać poematy heroikomicznymi. Heroikomikum to gatunek literacki, jest epopeją przenicowaną, stanowi jej odmianę buffo, z widocznymi elementami parodii. Występuje tutaj kontrast między stylem wysokim a niskim, co powoduje komizm. Ten gatunek literacki bardzo odpowiadał Krasickiemu ze względu na charakter pisarza. Sam poeta nie wykazywał postawy heroicznej, nie żywił szacunku do ideałów wojennych, odpowiadała mu rola obserwatora, który z humorem opisuje ludzkie pasje. Myszeis (jako przykład heroikomikum)obfituje w dygresje, Krasicki wyśmiewa życie dworskie oraz dziejopisarstwo wychodzące spod pióra Kadłubka, który koloryzował historię Polskie wydarzeniami fantastycznymi.
Monachomachia to kolejny utwór w cyklu epopei z elementami parodii. Krasicki drwi tutaj z zakonników, co jest szokujące, gdyż sam jest biskupem! Utwór ten ukazał się anonimowo i wywołał skandal. Pisarz wyśmiewa takie przywary ludzi jak lenistwo czy pijaństwo, które w czasach Oświecenia były najpoważniejszą wadą społeczeństwa. Pili bowiem wszyscy. Sam utwór jest napisany świetnie, wiele sformułowań stało się nawet przysłowiami (np. ,,prawdziwa cnota krytyk się nie boi”). To tutaj odnajdujemy parafrazę Hymnu do miłości ojczyzny:
Wdzięczna miłości kochanej szklanice!
Czuje cię każdy i słaby i zdrowy
[...]
Nie zapominajmy, że w Oświeceniu swojego rozkwitu doczekała satyra. Satyry Krasickiego to wręcz arcydzieła. Łagodność i poczucie miary oraz sceptyzm sprawiły, że autor przestał krytykować wprost, zaczął subtelnie pokazywać przywary narodu. Interesowało go życie szlachty, ukazywał ich przywary, które sądził, iż zostały przejęte po przodkach sarmatach. Ukazywał w swoich satyrach żony modne, szlachcica pieniacza i pijaka, głupotę oraz pozorną mądrość, marnotrawstwo, skąpstwo, hazard, intrygi życia dworskiego. Dlatego postanowił pokazać zasady poczciwego życia i wydał utwór pt. ,,Pan Podstoli”.
Nie zapominajmy, że najważniejszym osiągnięciem artystycznym tego pisarza są bajki epigramatyczne, które zostały wydane w 1779 roku w zbiorze Bajki i przypowieści. O bajkach napisał: ,,Bajka powinna być krótką, jasną i o ile można zachować prawdę.” I takie jego bajki są- krótkie oraz ukazują jakąś prawdę o społeczeństwie i człowieku. Trzeba zdać sobie sprawę, że autor stawał przed karkołomnym zadaniem, gdyż musiał pozbyć się charakterystyki postaci lub skondensować ją do niewyobrażalnie małych rozmiarów. Musiał także stawić innym wyzwaniom, jak to zrobił? Na zawsze pozostanie to tajemnicą artyzmu Krasickiego. Do jakich wniosków dochodzi? Niestety, pointa jest smutna, gdyż okazuje się, że w życiu panuje prawo silniejszego co widać w bajce Jagnię i wilcy, kiedy jagnię pyta dlaczego wilki chcą je zjeść pada odpowiedź: ,,Smacznyś, słaby i w lesie”. Inną smutną tezą jest to, iż na świecie nie ma bezinteresownej pomocy.
U Krasickiego przyjaźń w bajkach prawie w ogóle nie występuje. Jedynie odnajdujemy kilka wersów na temat przyjaźni w bajce pt. ,,Przyjaciele”, ale finał jest pesymistyczny: ,,Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły.” Jakie są szanse owiec w świecie zdominowanym przez wilki? Autor twierdzi, że bardzo często zgubna dla owiec staje się głupota. Nie oznacza to, że słaby jest głupi, a silny mądry. Autor dochodzi do wniosku, że świat tak jest stworzony, że np. niedźwiedź jest silniejszy od lisa, ale słabszy od lwa, czyli zawsze jest ktoś silniejszy od nas, ale są także słabsi od nas.
Krasicki wierzył przede wszystkim w zdrowy rozsądek, w swoich bajkach pokazuje, że można cieszyć się z drobnostek i być szczęśliwym, co udowodnił swoim życiem. Oczywiście krytykowano go za to, że w czasie, kiedy Ojczyzna potrzebuje wsparcia, on oddaje się przyjemnościom. Trzeba jednak przyznać, że Krasicki jest najwybitniejszym poetą Oświecenia, pozostawił po sobie dzieła różnorodne, tak jak jego ulubiony mistrz Jan Kochanowski. Obaj są przedstawicielami epok, w których tworzyli. Dokonania Księcia Biskupa Warmińskiego są wspaniałe w swojej formie, dopięte ,,na ostatni guzik”, sam potrafił ocenić czego nie potrafi napisać dobrze i tego nie robił.
Stanisław Trembecki (1739-1812) władca silnie nacechowanych stylistycznie wyrazów. Nie chciał być innym poetą niż był. Nie przejawiał się jako klasycystyczny artysta w życiu, za to w sztuce i owszem. W roku 1765 wybrał się w podróż do Paryża, gdzie zapoznał się z przedstawicielami Oświecenia. Pierwsze utwory ukazały się w 1773 roku na łamach „Zabaw Przyjemnych i Pożytecznych” (bajka o rozbiorze Polski, wiersz do Adama Naruszewicza). W „Sofijówce” widzi się wybitne dzieło klasycyzmu. Jest to poemat opisowy, panegiryczny i filozoficzny. Początek opiewa kraj i jego ogród:
„Miła oku, a licznym rozżywiona płodem,
Witaj, kraino, mlekiem i miodem!
W twych łąkach wiatronogów rżące mnóstwo hasa;
Rozroślejsze czabany twe błonie wypasa.
Baran, którego twoje utuczyły zioła,
Ciężary chwostu jego nosić muszą koła.
Nasiona, twych wierzone bujności zagonów,
Pomnożeniem dochodzą babilońskich plonów.
Czernią się żyzne role, lecz bryły tej ziemi
Krwią przemokły, stłuszczone ciały podartemi.”
Trembecki opowiada o kosmicznej teorii przemiany materii, gdzie człowiek sklada się z niezliczonych drobin:
„Biorąc miarę powrotów z wieczności obrazów,
Byliśmy, czym jesteśmy, milijony razów,
I póki potrwa ziemia, póki starczy słońca,
Żyć, gasnąć, odradzać się będziemy bez końca.”
Pisarz uważał, że dobro to rozkosz:
„Rozkosz być sądzę dobrem najwyższym człowieka.
Lecz to za istą rozkosz wziąłby chyba tępy,
Co koniecznie szkodzące pociąga następy.
[...]
Przez wyczyszczony rozum i cnotliwe życie
Zyskuje się prawdziwej rozkoszy nabycie.”
Okazał się idealnym poetą dworskim, oryginalnie ujmował temat, niepowtarzalny w swoim pięknie, zwięzłości, plastyczności języka. Jego małe arcydzieło to bajka „Lew i mucha”:
"Idźże precz, ty śmierdziucho, urodzona z kału!"
Tymi słowy lew, zburczał muchę niepomału,
Co koło niego brzęczała.
Ta mu też wojnę wydała:
"A cóż to? że więc jesteś królewska osoba,
Przez to już ci się ma godzić
Każdemu po głowie chodzić?
Wiedz, że ja żubra pędzę, gdzie mi się podoba,
Choć jest silniejszy od ciebie."
Rzekłszy, bziknęła, niby trąbiąc ku potrzebie,
A potem, podleciawszy dla rozpędu w górę,
Paf go w szyję między kłaki!
Lwisko się rzuca jak szaleniec jaki,
Drapie, szarpie własną skórę,
Z ciężkiej złości piany toczy,
Ryczy, iskrzą mu się oczy.
Słysząc ten ryk, truchleją po dolinach trzody.
Drżą nawet leśne narody;
A te powszechne rozruchy
Były sprawą biednej muchy,
Która to w grzbiet, to go w pysk, to go coraz liźnie
Po uszach i po słabiźnie.
Na koniec mu w nozdrze włazi,
Czym go najsrożej obrazi.
Już się też lew natedy rozjadł bez pamięci,
Ledwie się jadem nie spali,
Ogonem się w żebra wali,
Pazurami w nozdrzu kręci,
Zmordował się, zjuszył, spocił,
Aż się na resztę wywrocił.
Mucha rada, że wieczna okryła ją sława,
Jak do potyczki grała, cofanie przygrawa;
A gdy, chwałą zwycięstwa zaślepiona, leci,
Wpada do pajęczej sieci.
Ta rzecz nas może tej prawdy nauczyć:
Że czasem nieprzyjaciel, co się słabym zdaje,
Może nam wiele dokuczyć.
I to także poznać daje:
Że ten, komu się morze zdarzyło przepłynąć,
Może na Dunajcu zginąć.
"Idźże precz, ty śmierdziucho, urodzona z kału!"
Tymi słowy lew, zburczał muchę niepomału,
Co koło niego brzęczała.
Ta mu też wojnę wydała:
"A cóż to? że więc jesteś królewska osoba,
Przez to już ci się ma godzić
Każdemu po głowie chodzić?
Wiedz, że ja żubra pędzę, gdzie mi się podoba,
Choć jest silniejszy od ciebie."
Rzekłszy, bziknęła, niby trąbiąc ku potrzebie,
A potem, podleciawszy dla rozpędu w górę,
Paf go w szyję między kłaki!
Lwisko się rzuca jak szaleniec jaki,
Drapie, szarpie własną skórę,
Z ciężkiej złości piany toczy,
Ryczy, iskrzą mu się oczy.
Słysząc ten ryk, truchleją po dolinach trzody.
Drżą nawet leśne narody;
A te powszechne rozruchy
Były sprawą biednej muchy,
Która to w grzbiet, to go w pysk, to go coraz liźnie
Po uszach i po słabiźnie.
Na koniec mu w nozdrze włazi,
Czym go najsrożej obrazi.
Już się też lew natedy rozjadł bez pamięci,
Ledwie się jadem nie spali,
Ogonem się w żebra wali,
Pazurami w nozdrzu kręci,
Zmordował się, zjuszył, spocił,
Aż się na resztę wywrocił.
Mucha rada, że wieczna okryła ją sława,
Jak do potyczki grała, cofanie przygrawa;
A gdy, chwałą zwycięstwa zaślepiona, leci,
Wpada do pajęczej sieci.
Ta rzecz nas może tej prawdy nauczyć:
Że czasem nieprzyjaciel, co się słabym zdaje,
Może nam wiele dokuczyć.
I to także poznać daje:
Że ten, komu się morze zdarzyło przepłynąć,
Może na Dunajcu zginąć.”
Mickiewicz tak o nim mawiał: „Pisarz najbieglejszy i najbardziej skończony, jaki kiedykolwiek był w Słowiańszczyźnie [...] był prawdziwym Grekiem z czasów Peryklesa albo łacinnikiem z epoki Augusta, Słowianie z jego dzieł mogą mieć dokładne wyobrażenie o stylu starożytnych”.
środa, 1 kwietnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz